#GrzegorzChołuj #PytaniaBezKtórychNieSposóbŻyćPełniąŻycia vol.1

 

 

Scio me ni­hil scire (Sokrates) – Wiem, że nic nie wiem

Czym jest pytanie i jaką pełni rolę w poszukiwaniu… sensu, poznania, prawdy, drogi…? Czy dzięki niemu można zgłębiać naturę rzeczy? Rozpoznawać mechanizmy postrzegania rzeczywistości, ograniczające przekonania? Zakres własnych możliwości? Indywidualny potencjał?

Jedno jest pewne: dzięki zadawaniu pytań możesz dotrzeć do granic własnego poznania, a jeżeli znasz już własne ograniczenia, możesz je przekroczyć! I to jest sposób na rozpoznanie samego siebie,  a poprzez to otaczającego Cię świata…

Zapraszam Was na nowy cykl, który nazwałem: #PytaniaBezKtórychNieSposóbŻyćPełniąŻycia

Pytania są kluczem

Czym jest „Pełnia życia”? Ciężko to sprecyzować, gdyż dla każdego z nas będzie znaczyło to coś innego. Jedno natomiast będzie wspólne dla wszystkich: to rozpoznanie indywidualnego potencjału, samopoznanie, czyli dążenie do wiedzy o sobie samym – o mechanizmach, które dziedziczymy z pokolenia na pokolenie, o dziedziczonych przekonaniach… Jeżeli rozpoznasz ten „ukryty” potencjał, masz szansę stać się wolnym człowiekiem, który świadomie odkrywa własny los i „kreuje” własną rzeczywistość… „kreacja” jest jednak tutaj „trudnym” pojęciem… W moim rozumieniu nie oznacza bezpośrednio jej budowania, ale raczej rozpoznanie możliwości, matrycy, dzięki której dopiero możliwe będzie jej przekształcanie.  Żeby rozpoznać świat, trzeba najpierw zacząć od rozpoznania samego siebie… w innym przypadku kreowanie rzeczywistości będzie tylko projekcją ego i roszczeniowych dążeń. Rzeczywistość zbudowana na takich fałszywych fundamentach będzie tylko budowlą z mgły, kruchym tworem, bez spójności… Zatem zadawajmy sobie pytania i poszukujmy odpowiedzi, a może raczej pytajmy tak długo i tak głęboko, żeby odpowiedź sama się objawiła! Może to ochroni nas przed obłędem tworzenia fikcji, która chcemy postrzegać jako rzeczywistość…

Zapraszam Was zatem na cykl przemyśleń: #PytaniaBezKtórychNieSposóbŻyćPełniąŻycia..

Z pozdrowieniami,

Grzegorz Chołuj

Grzegorz Chołuj „Z BIEGIEM…” – Cz.V „Biegiem… w samego siebie…”

IMG_20141206_164953_1„Z biegiem…” – to zapis refleksji, które spisywałem w trakcie i po bieganiu w lesie z mojej młodości. To zapiski z tygodniowego sierpniowego pobytu w Koszalinie w 2014 roku…

Zatem: DOBREGO POZNAWANIA SIĘ!
… a dla wtajemniczonych: „gnothi seauton!”

                                                                                                                                                                Dzień V „Biegiem… w samego siebie…”

Kolejny dzień w biegu. Z biegiem przemyśleń, emocji i obecności. Każdy krok, każde dotknięcie stopą gruntu, każdy oddech i rytm, jaki wybija moje galopujące serce, wyśpiewują prastarą pieśń życia. Znów wbiegłem w bukowy las na Górze Chełmskiej. Mijałem ludzi takich jak ja, w biegu. Pozdrawialiśmy się uniesieniem dłoni i uśmiechem w jakimś afirmującym życie geście przynależności do tajnej (ale i masowej już!) grupy ludzi wychodzących poza własną strefę komfortu. Przełamujący fale schematów i przyzwyczajeń, pomyślałem, a może raczej wbijający się w falę odnawianego życia!
Dziś, dla odmiany, biegłem wieczorem, przez las w ostatnich promieniach słońca, prosto do rozpadającej się ławeczki przy potężnych bukach. Nazwałem ją przystankiem, oddechem, myślą, medytacją. Siadam na niej, wsłuchuję się w bicie serca i głębię oddechu, w szum i nawoływanie ptaków i wiewiórek. Nasłuchuję przyspieszony, arytmiczny odgłos szpaków przeczesujących zarośla i kontempluję płynny ruch gałęzi łagodnie poddających się podmuchom wiatru. Wszystko płynie… To niesamowite tak wstąpić w głąb życiodajnej energii natury, która przenika wszystko, co ożywione i nieożywione wokół. Czujesz się jednocześnie odrębną indywidualnością, głęboko zintegrowaną z samym sobą i zarazem częścią wszystkiego, co Cię otacza. Jesteś jednocześnie wewnątrz i na zewnątrz, i we wszystkim wokół jednocześnie.
Uśmiechnąłem się do siebie, do zachodzącego właśnie w tym momencie słońca i zbiegłem tą samą ścieżką, która przywiodła mnie do tej ławeczki.

Bieganie jest trochę jak walka. Wszyscy o coś walczymy. O życie. O miłość. O szacunek. O siebie… Jest moment, w którym czujesz, że nie możesz już dalej, że to koniec. Twoja granica, kres możliwości… Jeżeli wytrzymasz ten moment, zaakceptujesz go i przekroczysz – ograniczenia rozwieją się jak mgła i będziesz chciał więcej, będziesz dalej biegł…
Przyszły do mnie wspomnienia myśli, które nosiłem w sobie w wieku 10-12 lat. Były wtedy dni, kiedy wyobrażałem sobie, że umieram i widzę ludzi, którzy stoją na moim pogrzebie. Jak płaczą, jak tęsknią, jak rozmawiają o mnie, że byłem „fajny” i, że szkoda, że mnie nie ma… a ja przechadzam się wśród nich niewidzialny… Pamiętam emocjonalny głód miłości i akceptacji… Teraz już wiem, że wizja pogrzebu była projekcją ego… Moim nieuświadomionym krzykiem o mnie samego… Ostateczną tęsknotą i głęboką potrzebą poczucia własnej wartości wyrażonej w śmierci, w schemacie: „świat beze mnie nie jest już pełen, nie jest wartościowy, nie jest taki sam, co zrobicie, gdy mnie zabraknie”. To wyraz tęsknoty za odczuciem, że jestem wystarczająco akceptowany i kochany. Potrzebowałem dużo, a dostawałem mało… Takie były moje odczucia. Odczucia chłopca, który walczył o siebie…
Tak było…

Grzegorz Chołuj „Z BIEGIEM…” – CZ. IV „Biegiem… w las…”

IMG_20141122_120125„Z biegiem…” – to zapis refleksji, które spisywałem w trakcie i po bieganiu w lesie z mojej młodości. To zapiski z tygodniowego sierpniowego pobytu w Koszalinie w 2014 roku. Czasu, który spędziłem z córką opiekując się moją Babcią. Jedliśmy wspólne śniadania, rozmawialiśmy, jeździliśmy nad morze, kąpaliśmy się i spacerowaliśmy – to był dobry i owocny czas. Takie chwile cementują relacje.
Tymi słowami zapraszam na mojego bloga i do spotkania z „moim światem”. Zatem: DOBREGO POZNAWANIA SIĘ!
… a dla wtajemniczonych: „gnothi seauton!”

DZIEŃ CZWARTY

„Z biegiem… w las… ”

Dzisiaj nie chciało mi się wstać. Pomyślałem, że może sobie odpuszczę. Przecież jest sobota, weekend, czas na przerwę. Po co mam się dzisiaj wysilać…
Takie taktyki stosuje ego, aby zachować status quo, odwołując się do logicznego myślenia, racjonalizacji i poczucia wygody. Po co będziesz się męczył Stary, kiedy część Twojego JA spokojnie wyciągnęła się w wygodnym fotelu intelektu… Odtąd-dotąd. Jest i wystarczy. To jest znane. Reszty nie trzeba!
Uśmiechnąłem się do własnych myśli i nawet nie zacząłem z nimi walczyć: po prostu wziąłem klucze od samochodu i poszedłem po buty, które zostawiłem tam wczoraj, kiedy wracaliśmy z córeczką znad morza. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w pochmurny, ciepły poranek 2 sierpnia w lasy Góry Chełmskiej..
Biegłem w zasłuchaniu w oddech i w rytm krwi. Z uśmiechem, który wypełniał płuca. Dwa krótkie wdechy i długi wydech… i jeszcze raz! Przez chodniki i kiedy tylko mogłem na przełaj, po trawie! W las, który otulił mnie kokonem pustki. Pustki pełnej ciszy i tchnienia drzew.
Biegłem i myślałem o Powstaniu Warszawskim, które wybuchło 1 sierpnia 70 lat temu… Przyroda tak samo trwała na posterunku jak dziś. Świergotały ptaki. Drzewa łagodnie poddawały się podmuchom wiatru. Tylko zamiast szumu samochodów, dźwięków miasta i pobliskiej budowy, słychać było wybuchy bomb, serie karabinów maszynowych i krzyki umierających ludzi. Drzewa wyglądały tak samo, jak dziś… Młodzi ludzie biegli do własnego kresu, żeby przekroczyć go w życie lub w śmierć… Kwestia odwagi, życia, wiary, poświęcenia… Doświadczenie głębokiej istoty życia na pograniczu ostatecznej straty. Jaką Oni mieli inspirację?… Jaka intencja pchała okręty ich losu? Jaka jest wartość, cena, która inspiruje do życia?… Śmierć?
Myśli, odczucia, refleksje tętniły mi w umyśle w rytm przetaczanej w moim rozpędzonym ciele krwi. Jacy byli tamci ludzie, którzy odważyli się pokonać lęk przed śmiercią i stanąć do nierównej walki? Z jakiej stali mieli mięśnie i jak harde były serca, które pompowały w ich ciałach krew. Nie krew. Płynną lawę. Czy tak bardzo różnili się od nas? Czy w ogóle się różnili…
Biegłem. Czułem jak organizm coraz bardziej przyzwyczajał się do wzmożonego wysiłku. Coraz łatwiej pokonywałem wzniesienia. Miałem wyrównany oddech i w kontakcie z ziemią moje stopy odbijały się od niej jak od trampoliny. Biegłem.

Bieganie jest alegorią życia. Zmagasz się z samym sobą, z ograniczeniami, z brakiem woli. Ćwiczysz się w systematyczności i w konsekwencji podejmowanych decyzji i działań. A im dalej zapuszczasz się w las własnych możliwości, odkrywasz wcześniej nieznane zdolności i sposoby na przekroczenie tego, co jeszcze niedawno wydawało się być nieprzekraczalne…

Grzegorz Chołuj „Z BIEGIEM…” – CZ. III „Biegiem w… percepcję, w Tu i Teraz”

IMG_6361

„Z biegiem…” – to zapis refleksji, które spisywałem w trakcie i po bieganiu w lesie z mojej młodości. To zapiski z tygodniowego sierpniowego pobytu w Koszalinie w 2014 roku. Czasu, który spędziłem z córką opiekując się moją Babcią. Jedliśmy wspólne śniadania, rozmawialiśmy, jeździliśmy nad morze, kąpaliśmy się i spacerowaliśmy – to był dobry i owocny czas. Takie chwile cementują relacje.
Tymi słowami zapraszam na mojego bloga i do spotkania z „moim światem”. Zatem: DOBREGO POZNAWANIA SIĘ!
… a dla wtajemniczonych: „gnothi seauton!”

1 sierpnia 2014, DZIEŃ TRZECI

„Z biegiem… w percepcję, w Tu i Teraz…”

Pierwszego dnia biegłem urzeczony planem, wizją, zapałem… Drugiego dnia biegłem na fali fascynacji… Trzeciego dnia… nie chce mi się wstać – więc wstaję! Biegnę. Bolą mięśnie i boli moment przejścia z marszu do truchtu i potem do biegu. Boli moment, w którym zwalniam… Biegnę, bo tak postanowiłem.
Całe szczęście, że jest piękny poranek – pogoda nie musi być usprawiedliwieniem odpuszczenia – jest zachętą! Biegnę tym samym chodnikiem, rozpoznaną trasą, przyzwyczajeniem, rutyną mógłbym rzec… Znam doskonale te ścieżki, którymi poruszam się na co dzień. W życiu. W pracy. W schematach. Te same śniadania, obiady, kolacje.. Zrutynizowana przestrzeń wokół mnie. Wokół Ciebie… Stój! Właśnie o to chodzi! Jeżeli pomyślisz, że to znasz, że to takie same, jak zawsze – przepadłeś. Nie ma Cię. Będziesz rozdarty pomiędzy tęsknotą za tym, co było i za tym, co będzie. Będziesz ślepy i nie zauważysz niczego, co następuje i trwa. Wszystko płynie. Wczuj się w ten rytm. Poddaj mu się. Rozpoznaj jego mechanizmy i to, jak funkcjonuje, jak oddycha. Przyjrzyj się sobie. W bezruchu. Usłysz swoje pierwsze myśli, trwaj przy nich, niech płyną, nie idź za nimi – tylko trwaj i Twoje ego zacznie do ciebie przemawiać: będzie odradzało czegoś, albo pchało naprzód, pozorowało, odnosiło się do Twoich najskrytszych pragnień, lęków, obaw, marzeń,etc. Nie idź za tym. Trwaj i słuchaj, aż oddzielisz popędliwe myśli ego i usłyszysz samego siebie.
Jak to sprawdzić? Bardzo prosto! Będziesz miał głęboką refleksję na temat samego siebie i otaczającej Cię rzeczywistości. Zrozumiesz coś istotnego, co dotyczy Twoich doświadczeń, przemyśleń, wyborów, przekonań… Odchylisz kurtynę rzeczywistości i świat zacznie do Ciebie przemawiać. Wyruszysz w podróż i powoli nauczysz się odróżniać co w Tobie jest projekcją ego, a co przejawem Twojej istoty, indywidualności, czyli Ciebie…
Zapatrzyłem się na wiewiórkę, która wspinała się z niesamowitą gracją po potężnym buku. Zero wysiłku. Po prostu i bardzo swobodnie. Miałem wrażenie, że przez moment obserwuje mnie siedzącego poniżej na drewnianej ławce. Przez moment. Jej gibkość była zsynchronizowana z rytmem lasu. Każdy ruch zgodny z ruchem gałęzi na wietrze, które wykorzystywała jak trampoliny. Żadnej przypadkowości i zbędnych manewrów. W pełnym skupieniu i harmonii z otoczeniem…
Pobiegłem. Wiewiórka skakała z drzewa na drzewo nad moją głową…