To nie ma znaczenia, jaką wyznajesz religię, w co wierzysz, lub nie wierzysz, czy jesteś bogaty, czy biedny, czy zadowolony z siebie, z życia, czy nie, jaki masz kolor skóry, przekonania, czy jesteś hetero, czy homo, czy…
…każdego z Nas dotyka ta sama historia, tak dramatycznie i dostojnie jednocześnie ujęta kiedyś w symbolice średniowiecznego „danse macabre”: rodzimy się, żyjemy i umieramy w niesamowitym cyklu życia. W cyklu życia! Tak! Nie „w cyklu życia i śmierci”. To ważne! Śmierć nie jest przecież przeciwieństwem życia. Jest bramą, taką samą jak narodziny. To tylko etap, przejście dla ducha, materii. Życie jest nieśmiertelne i trwa w każdym swoim przejawie. Umieramy i rodzimy się każdego dnia. Dosłownie. Miliony komórek giną w nas i w ich miejsce rodzą się nowe. Cykl trwa. Wiecznie. Te chwile, które płyną teraz są odkryciem tajemnicy życia, narodzin i śmierci. Pokonanie śmierci… Przekroczenie śmierci raczej, bo pokonanie jej jest po prostu niemożliwe! Można ją przekroczyć. Dosłownie, lub symbolicznie. Każdego dnia. Pomagając sobie i innym. Wznosząc się ponad mechanizmy samolubnego i oceniającego ego. Poświęcając się. Ale nie w znaczeniu rezygnacji z „czegoś dla czegoś”, ale raczej oddania, które łączy się ze wzrastaniem i rozwojem. Dając świadectwo bezgranicznej odwagi, w sprawach codziennych, drobnych życzliwościach, jak i tych wymagających potężnej mobilizacji. Podążając drogą Odważnych… Chrystusa, Buddy, Giordano Bruno i innych, których imiona znamy i nie znamy, co kompletnie jest bez znaczenia, bo nauka, wiara i przykład ludzi autentycznych zawsze inspiruje…